4 listopada odbyło się w kościele oo. Zmartwychwstańców uroczyste ślubowanie klasy I naszego Gimnazjum. Wszyscy przyszli w białych koszulach, garniturach, pięknych czarnych butach i krawatach, natomiast dziewczyny bez garniturów. Stanęliśmy w kolejności numerów w dzienniku. Po chwili po kolei wypowiedzieliśmy swoje imiona i gdy pan Kamil czytał, co mamy ślubować, odpowiadaliśmy „ślubuję”.
Później zrobiła się cisza, podpisywali się pod tekstem ślubowania i podchodzili do pani dyrektor, by odebrać akt ślubowania. Następnie stanęliśmy w dwóch szeregach, a pani dyrektor wygłosiła mowę. Rodzice natomiast robili nam zdjęcia.
Wkrótce przyszli przebrani uczniowie starszych klas. Wzięli nas ze sobą. Koło kawiarenki zablokowano drzwi z przodu i z tyłu. Jedyna droga prowadziła na dół, do piwnicy. Zeszliśmy. Było tam bardzo ciemno. Kilka chwil później przemówili, a następnie zaczęli nas wyprowadzać. Na początku wyprowadzili mnie i Jana, później inne osoby. Gdy wychodziłem z piwnicy, minąłem uczniów udających potwory. Na górze pewna dziewczyna z trzeciej klasy gimnazjum zaprowadziła mnie do sali, gdzie zawiązali mi oczy i podali pewną potrawę do rozpoznania. W następnej sali miałem poprowadzić lekcję. Ja byłem nauczycielem, a pan Kamil, siostra Barbara, pani Magda i inni nauczyciele – uczniami. Miałem wrażenie, że nauczyciele zachowują się jak niektórzy moi koledzy i koleżanki z klasy. Później poszedłem do następnego pokoju i miałem się pobawić w sprawdzanie obecności, wpisać ją uczniom i wystawić im uwagi pozytywne lub negatywne. Gdy już skończyłem poszedłem do kawiarenki, a tam czekał na mnie poczęstunek.
Jaromir Kolano